Wczoraj byłyśmy z Ewą na Dańcu, zjebisty z niego gość, gadał bez przerwy przez 2,5 godz i przez ten cały czas ja pękałam ze śmiechu. Wysiadłyśmy z pociągu po 23 i stwierdziłyśmy że jest za wcześnie żeby wracać do chaty więc poszłyśmy do całodobowego po piwo. Obok sklepu akurat ocieplali blok więc postanowiłyśmy wleźć na rusztowania i tam wypić browarki ale na noc zabrali wszystkie drabiny:-( Kolejnym naszym pomysłem było udanie się pod moją od wczoraj byłą szkołę. Ale kiedy szłyśmy w stronę ławeczki zaczął szczekać i biec za nami pies, więc spieprzałyśmy stamtąd ile sił w nogach. Ostatecznie wypiłyśmy te browarki pod jakimś blokiem. Wczoraj Ewka umówiła się na randex z jakimś gościem, więc jak na razie zo
staję samiutka. Ale DAMY RADĘ. Dzisiaj przychodził do nas mój starszy kuzyn i zaprosił nas na swoje wesele, już w połowie lipca. Zastanawiam się teraz czy iść z naszym Bartkiem (pieprzonym intelektualistą) czy iść sama i zarywać jakiś kumpli Krzyśka (podobno ma być ich sporo). Może do wesela coś wykombinuję.
PS szukam jakiś dobrych książek do poczytania, może Wy mi coś polecicie.